Polska Mama kontra British Mum

autor Klaudia
mamy z dziećmi

Od 2012 roku mieszkam w Anglii i tu właśnie urodziłam swojego syna. Przez te kilka lat mojego pobytu w tym kraju, w trakcie których zajmowałam się głównie opieką nad Adasiem, często przebywałam w takich miejscach jak place zabaw, bawialnie dla dzieci, ośrodki zdrowia. Chodziłam także na różnorodne zajęcia dla maluchów w Children’s Centre i innych placówkach. W tym czasie miałam możliwość obserwowania angielskich rodziców, tego jak się zachowują i jak traktują swoje dzieci. Siłą rzeczy porównywałam ich podejście do wychowania z moim własnym.

Co takiego mnie zaskoczyło? Co zachwyciło, a co wzbudziło mieszane uczucia? Czym różni się polska mama od angielskiej?

MÓWIENIE DO DZIECI

To jedna z pierwszych rzeczy, jakie zauważyłam. Angielscy rodzice dużo mówią do swoich dzieci, właściwie od momentu narodzin. Pamiętam, jak na samym początku mnie to dziwiło i trochę śmieszyło. Wychodziłam z założenia, że niemowlę i tak nie rozumie. Z czasem jednak doszło do mnie, że takie mówienie do małych dzieci ma sens.

Jak to wyglądało w praktyce? Najczęściej mama lub tata zadawali maluszkowi pytania i na podstawie jego reakcji sami udzielali odpowiedzi. Komentowali również to, co dziecko robi, jak się czuje i co dzieje się wokół. Nie był to w żadnym wypadku monolog rodzica na tematy nie mające z dzieckiem nic wspólnego. Bardziej przypominało to rozmowę, gdyż polegało na nawiązaniu kontaktu z dzieckiem i reagowaniu na to, co chce nam powiedzieć.

Dodam, że w Anglii rzadko używa się w stosunku do dzieci takich słów jak gugu gaga, ani nie zmiękcza się swojej mowy w taki sposób, by brzmiała bardziej dziecinnie. Rodzice mówią do dzieci pełnymi zdaniami, prawie tak samo jak do osoby dorosłej. Jedyna różnica polega na tym, że zwracając się do maluchów, zazwyczaj używają łagodnego i wyższego niż normalnie tonu głosu.

Bardzo mi się ten sposób rozmawiania z małymi dziećmi podobał. Ja sama nie miałam takiego nawyku, więc postanowiłam wziąć przykład z Anglików. Dzięki temu, że rodzice mówią do dzieci już od urodzenia, szybciej zaczynają one rozumieć słowa i szybciej zaczynają mówić.

Więcej o tym, jak rozmawiać z niemowlętami, znajdziesz tutaj.

HARTOWANIE

Hartowanie dzieci w Anglii wzbudza nie lada kontrowersje wśród mieszkających tu Polaków. Myślę jednak, że wielu polskich rodziców wychowujących swoje dzieci na Wyspach, dało się do tego hartowania trochę przekonać. Dzieci tutaj chodzą lekko ubrane i jest to całkowicie normalne. To chyba największa i najbardziej widoczna różnica. W Polsce, jak wiemy, tendencja jest odwrotna – raczej dba się o to, by dzieci były ciepło ubrane.

Pamiętam, jakiego szoku doznałam, gdy po raz pierwszy zobaczyłam porozbierane maluchy biegające zimą po dworze. Ja sama opatulona wtedy byłam w kurtkę, czapkę i szalik. Muszę jednak przyznać, że z czasem się do takich widoków przyzwyczaiłam. Postanowiłam również lżej ubierać mojego syna. Adaś, uczęszczając do angielskiego żłobka, chciał być taki jak inne dzieci i podobnie jak one, chciał biegać bez kurtki po przedszkolnym podwórzu.

Więcej na temat hartowania przeczytasz tutaj.

PODEJŚCIE DO CHORÓB

Pisząc o chorobach, mam tu na myśli takie powszechne dolegliwości jak katar i przeziębienie. W żłobku, do którego chodził Adaś, było pełno zakatarzonych i kaszlących dzieci. Te małe szkraby, mówiąc kolokwialnie, biegały ze “śpikami do ziemi” i nikt się tym szczególnie nie przejmował. Ponadto, dzieci często chodziły brudne i na to też nikt nie zwracał uwagi. Na początku myślałam, że to jakieś zaniedbanie ze strony opiekunek. Ale takie sceny widywałam w żłobku codziennie. Zastanawiałam się, dlaczego tak jest.

W Anglii katar i lekkie przeziębienie uznawane jest za coś normalnego, coś przez co przechodzi każde dziecko. Dlatego maluszki z katarem mogą przychodzić do żłobka i nie izoluje się ich od dzieci zdrowych. Wiadomo, że przedszkolaki łatwo się od siebie wzajemnie zarażają, ale kontakt z zarazkami i tak jest nieunikniony. Nawet jeśli dziecko choruje, to takie chorowanie wzmacnia jego układ immunologiczny. Organizm uczy się, jak radzić sobie z bakteriami i wirusami i po pewnym czasie uodparnia się na nie.

Myślę, że w Polsce podejście jest zupełnie inne. Choroby uważa się za coś, czego trzeba za wszelką cenę unikać. Polskie mamy stawiają na profilaktykę oraz ochronę dzieci przed kontaktem z zarazkami. A gdy maluch zachoruje, to zazwyczaj bardzo się tym faktem przejmują. Chcą ulżyć dziecku i podają mu przeróżne specyfiki, by jak najszybciej wyzdrowiało. (Dodam, że w Anglii lekarze praktycznie nigdy nie przepisują nic na grypę lub przeziębienie.)

Mam wrażenie, że pod tym względem polskie i angielskie mamy bardzo się od siebie różnią. Podczas gdy te pierwsze nieustannie poszerzają swoją wiedzę w zakresie produktów wzmacniających odporność u dzieci, te drugie wrzucają na luz. To nie jest tak, że angielskie mamy nie dbają o zdrowie swoich pociech. Oczywiście, że dbają. Też chodzą do lekarzy. Nie przejmują się jednak aż tak bardzo, traktując choroby jako naturalną część życia.

WYCHOWANIE DO SAMODZIELNOŚCI

Według mnie, angielskie mamy, zdecydowanie bardziej niż polskie, stawiają na samodzielność dziecka. Zachęcają swoje maleństwa do tego, by same jadły i piły, same się ubierały – oczywiście na miarę dziecięcych możliwości. To niesamowite jak wiele rzeczy dzieci są w stanie zrobić same, jeśli tylko się im na to pozwoli. Wiadomo, że na samym początku pewne codzienne czynności są dla małych dzieci dużym wyzwaniem i zabierają im mnóstwo czasu, ale warto dać dzieciom szansę i możliwość praktyki.

Przyznaję się bez bicia, że ja sama miałam nawyk wyręczania synka, ponieważ tak było dla mnie szybciej i wygodniej. Nie sądziłam, że Adaś część z tych rzeczy mógłby zrobić sam. Nie chciałam też, by za bardzo nabałaganił lub nabrudził ćwicząc nowe umiejętności. Jednak po pewnym czasie, obserwując angielskie dzieci, zmieniłam zdanie. Uznałam, że zachęcanie dziecka do samodzielności jest bardzo ważne, gdyż wspiera jego rozwój oraz zaufanie do siebie.

Dodam jeszcze, że w Anglii jest dość duże przyzwolenie na to, by dzieci chodziły brudne. Wynika to właśnie z tego, że maluszkom pozwala się na swobodną zabawę i eksperymentowanie. Uważa się po prostu, że jest to integralna część dzieciństwa. Dlatego też nikt nie wyciera i nie przebiera dziecka, gdy się trochę pobrudzi. I nikt z tego powodu nie narzeka. Z psychologicznego punktu widzenia taka niekontrolowana zabawa, w której dziecko decyduje co i jak robi, bez ingerencji dorosłych, jest niezwykle ważna dla jego rozwoju, nie tylko fizycznego, ale też psychicznego.

Przebywając często na placach zabaw zauważyłam, że angielscy rodzice mniej kontrolują swoje dzieci i bardziej zachęcają je do nowych wyzwań. Polscy rodzice natomiast bardziej pilnują swoje pociechy i na mniej im pozwalają (prawdopodobnie z obawy przed tym, żeby nic im się nie stało).

Podczas gdy angielskie mamy mówią do swoich dzieci: Come on! You can do it! You’ve nearly done it! Well done!; polskie mamy ostrzegają: Nie wolno! Uważaj! Nie biegaj tak szybko, bo się przewrócisz! A zatem, wychodziłoby na to, że w Anglii rodzice bardziej ufają umiejętnościom dziecka, w Polsce natomiast jest większa tendencja do nadopiekuńczości.

Nie twierdzę, że wszyscy polscy i angielscy rodzice zachowują się w wyżej opisany sposób. Moje obserwacje są siłą rzeczy pewnym uogólnieniem, próbą uchwycenia ogólnych różnic. Bazują też na moich własnych doświadczeniach i przekonaniach wyniesionych z Polski.

PODSUMOWANIE

Będąc Polką wychowującą dziecko w Anglii, przejęłam w dużym stopniu angielski model wychowania. Nie oznacza to, że porzuciłam wszystko, co polskie. Nie urodziłam się tu, ani też tu nie dorastałam, zachowałam więc niektóre swoje polskie nawyki i zwyczaje. Dzięki Anglii jednak trochę wyluzowałam. Przestałam przejmować się tym, że Adaś nie ma wciśniętej koszulki do spodni i że właśnie pobrudził sobie bluzkę. Nie panikuję, gdy wspina się na linową ściankę i nie biegnę mu od razu na ratunek. Odpuściłam nadmierną kontrolę oraz nadopiekuńczość. Myślę, że dzięki temu zarówno mi jak i Adasiowi żyje się lepiej 🙂

Jeśli artykuł Ci się spodobał, polub mnie proszę na Facebooku. Będzie mi bardzo miło 🙂

Kliknij tutaj: Klaudia Bloguje Facebook

Zapraszam także na mojego Instagrama: Klaudia Bloguje Instagram

Przeczytaj również:

O hartowaniu dzieci w Anglii

O angielskim wychowywaniu dzieci słów kilka

Historia pewnej kuleczki oraz kurzego jajeczka

5 prostych angielskich słówek o mało znanych znaczeniach

Padał deszcz… Jak to powiedzieć po angielsku?

Książeczki dla maluchów – Dlaczego, jak i co czytać dzieciom?

Zobacz również

Zostaw komentarz

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.